Warning: Trying to access array offset on false in /home/platne/serwer201725/public_html/moimzdaniem.be/wp-content/themes/moimzdaniem.be/header.php on line 21
Hoola marki benefit z przyjaciółmi, czyli The Bronze of Champions - moimzdaniem.be

Anna Turek

Hoola marki benefit z przyjaciółmi, czyli The Bronze of Champions

 
Od dłuższego czasu chodził za mną bronzer Hoola marki benefit. Jenak od zakupu poza jego ceną odstraszała mnie myśl, że nigdy nie będę w stanie wykorzystać całego opakowania, zwłaszcza przy moim sporadycznym korzystaniu z bronzera.Widziałam jednak, że firma benefit posiada w swojej ofercie również zestawy kosmetyków, gdzie za cenę jednego otrzymujemy kilka, oczywiście w mniejszych pojemnościach.

Miesiące temu podczas wizyty w Sephorze dowiedziałam się, że przysługuje mi 20% rabat (o którym dziwnym trafem firma mnie nie powiadomiła wcześniej). Dlatego zdecydowałam się na zestaw The Bronze of Champions z benefitu,regularna cena to 145zł, dzięki rabatowi zapłaciłam za niego tylko 116zł. Zawiera on aż 6 kosmetyków:
  • bronzer Hoola 3,0g
  • błyszczyk Hoola 6,5ml
  • rozświetlacz Watt’s up! 2,5g
  • cień w kremie bikini-tini 3,2g
  • cień sypki thanks a latte 1,2g
  • maskarę they’re Real! 3,0g
Całość zapakowana jest w kartonik, w środku jest kartonowe pudełeczko zamykane na magnes. Oprócz produktów zawiera ono jeszcze książeczkę ze wskazówkami gdzie nakładać poszczególne produkty, oraz bardzo duże lusterko.

Po miesiącu używania moim ulubieńcem stał się cień w kremie. Jest to dla mnie spore zaskoczenie, bo gdyby nie ten zestaw nie wiedziałabym nawet o jego istnieniu. Cień ma ciekawą konsystencję, pani w sklepie nazwała go suchym cieniem w kremie. Podczas nabierania z opakowania jest kremowy, ale na powiece przy rozcieraniu staje się suchy (potrafi się nawet osypać troszkę). Nakładanie trwa pół sekundy, daje piękne rozświetlenie na powiece, dobrze łączy się z ciemnymi suchymi cieniami, nie tylko tym z zestawu. Na moich tłustych powiekach, nałożony bez bazy roluje się dopiero po ok.6h.

po roztarciu
Pozytywnie zaskoczył mnie również rozświetlacz. Ma on formę suchej pomadki, można nakładać go nie tylko na podkład, ale też na puder. Miałam drobne wątpliwości jak tłusta konsystencja połączy się z suchą, ale były zupełnie niepotrzebne, łączy się świetnie, wystarczy delikatnie rozetrzeć go palcem. Daje na twarzy efekt tafli i ma piękny złoty odcień.

po roztarciu
Po błyszczyku nie spodziewałam się niczego specjalnego. Plusem jest, że nie skleja ust. Utrzymuje się ok 2h. Jednak kolor ma tak delikatnie wpadający w brąz, że na moich ustach jest on zupełnie niewidoczny, widać tylko mokry błysk, jakby produkt był przezroczysty.

Maskary użyłam tylko dwa razy (aby zrobić zdjęcie na bloga :D), z racji małego opakowania chcę zostawić ją sobie na wyjazd. Myślę, że najwcześniej w połowie wakacji będę mogła powiedzieć o niej coś więcej. Na razie stwierdzam tylko, że ma strasznie wielką silikonową szczotkę, którą chyba trzeba nauczyć się posługiwać.

na rzęsach maskara they’re Real!, na dolnej powiece, w zewnętrznym kąciku górnej i w załamaniu sypki cień thanks a latte, na całej ruchomej powiece cień w kremie bikini-tini

na rzęsach maskara they’re Real!, na dolnej powiece, w zewnętrznym kąciku górnej i w załamaniu sypki cień thanks a latte, na całej ruchomej powiece cień w kremie bikini-tini

Sypki cień ma dość mokrą konsystencję, coś podobnego do L’Oreal o których pisałam TU, jednak w przeciwieństwie do nich podczas nabierania zupełnie się nie pyli. Dobrze spisuje się zarówno na górnej powiece roztarty pędzlem MAC 217, jak również na dolnej nałożony płaskim pędzelkiem. Jak dla mnie mógłby być ciemniejszy. Muszę jednak przetestować jego połączenie z ciemniejszym brązem.
z lewej cień thanks a latte, z prawej bronzer Hoola

od góry cień thanks a latte, na dole bronzer Hoola
Główna przyczyna całego zakupu czyli bronzer Hoola sprawdza się całkiem dobrze. Ma chłodny odcień, którego tak bardzo szukałam. Wygląda na twarzy bardzo naturalnie, nie tworzy plam, w ciągu dnia delikatnie się wyciera, ale równomiernie. Dobrze do jego nakładania spisuje się dołączony do zestawu pędzelek. Jedyny problem jaki mam to moje wewnętrzne upodobanie do stosowania na co dzień różu, a nie bronzera.
Uważam, że taki zestaw to dobra okazja, by przetestować kilka kosmetyków na raz, jak również świetny pomysł na prezent, a małe pojemności dobrze sprawdzą się również w podróży.

Tagi: ,

Jedna odpowiedź do “Hoola marki benefit z przyjaciółmi, czyli The Bronze of Champions”

  1. Soemi87 pisze:

    Zostaw co najmniej wyśmienity 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

*

*