Food blogger fest III Warszawa
Gdy tylko dowiedziałam się, że portal ugotuj.to po raz kolejny organizuje konferencję food blogger fest, wiedziałam, że muszę tam być. Poprzednia konferencja food blogger fest odbyła się w lutym i dała mi taki zastrzyk pozytywnej energii, że koniecznie chciałam doświadczyć tego raz jeszcze.
Tak bardzo zależało mi, aby być na food blogger fest, że gotowa byłam wstać o 2 w nocy (o tej porze to ja się raczej kładę spać), przed 4 nad ranem byłam już na dworcu, niestety mój pociąg zamiast przyjechać o 4:10, był już o 4:40… jakbym wiedziała to bym sobie dłużej pospała, a tak musiałam marznąć na peronie.
W Warszawie byłam za wcześnie i prawie 2 godziny przesiedziałam w starbuniu przy kawie, o którą musiałam walczyć, bo pewna pani chciała mi ją podprowadzić. A dlaczego byłam aż tak dużo przed czasem? Ponieważ postanowiłam zredukować koszty podróży do minimum i zamiast jechać pociągiem inter city za 120zł w jedną stronę, zdecydowałam się na bilet podróżnika, na którym od piątku wieczór do poniedziałku rano można jeździć pociągami TLK po całej Polsce za jedyne 74zł.
Podczas trzeciej edycji food blogger fest wystąpił m.in. Grzegorz Łapanowski (podobno znany z programu top chef, ja niestety nie znam, bo nie mam telewizora 😉 mówił o trendach w smakach, ale również o łączeniu smaków ze sobą, aby tworzyć nowe doznania na talerzu.
Cukiernicy Wedla pokazali jakie cuda można wyczarować z czekolady. Prawnik Łukasz Węgrzyn wyjaśniał tajniki prawa autorskiego. Maciej Nowak opowiadał o pracy krytyka kulinarnego. Były również prezentacje o food designie i pięknym japońskim jedzeniu.
W przerwie zostaliśmy zaproszeni na poczęstunek przygotowany przez blogerów pod okiem Grzegorza Łapanowskiego. Grzybowe risotto z pęczaku było pyszne, zaskoczyła mnie również kaszanka z karmelizowaną cebulą.
Na miłe zakończenie, każdy uczestnik otrzymał od organizatorów garść prezentów. Do Warszawy pojechałam z dużą szmacianą torbą, ale z trudem udało mi się do niej wszystko pomieścić. Zapas przypraw mam na pół roku, a w konsumpcji słodyczy musiały mi pomóc koleżanki z pracy, jak przytyjemy to wszystkie razem.
Po konferencji bardzo zmęczona, ale też pozytywnie naładowana zaliczyłam jeszcze 15 minutowy sprint po Złotych Tarasach, zgodnie z planem zrobiłam małe zakupy w Bath and Body Works, a następnie udałam się na peron, aby pociąg niczym czerwcowy samolot mi nie uciekł. Mój dzień pełen wrażeń zakończył się ok.23, czas na sen… o kolejnej konferencji bloggerów.
Tagi: styl życia
Gratuluję takiego spotkania.
cieszę się, że pęczakotto smakowało 😉